poniedziałek, 8 grudnia 2014

Rozdział 11

Siedziałam otulona swym czerwonym kocem, rozmyślając o dzisiejszym zajściu w szkole. O słowach Ash'a ostrzegającego mnie przed Rocky'm. Co on wiedziała o nim? Czemu miałam zniszczyć związek mojej przyjaciółki która i tak wycierpiała się przeze mnie wystarczająco dużo. Ona pomagała mi uporać się z problemami po stracie mamy. Mimo że dość często ją olewałam to ona i tak była przy mnie. A teraz ja mam zniszczyć coś na czym jej zależy. Schowałam głowę pomiędzy kolana i wydałam z siebie zduszone westchnięcie.
-Ciężki dzień?-usłyszałam głos dobiegający z korytarza. Podniosłam głowę aby spojrzeć na ciotkę w błękitnej sukience która stała oparta o framugę moich otwartych drzwi.
-Muszę podjąć decyzję czy pozwolić aby osoba bliska mojemu sercu była szczęśliwa czy okazać się egoistką i zadbać o własny tyłek-odpowiedziałam spoglądając w jej przepełnione troską oczy. Wyglądała jakby nie zrozumiała słów które przed chwilą powiedziałam albo nie chciała ich zrozumieć wiec szybko zmieniłam temat.
-A jak było w pracy? Wyszłaś dziś dość szybko?
Twarz blondynki od razu rozpromieniała z czego można było wnioskować że ten dzień uważała za udany. Przynajmniej ona.
-Szef dał mi dzisiaj podwyżkę oraz zaproponował awans na stanowisko menadżera-Rose wręcz wyśpiewała te słowa. To wspaniałe że w końcu ją docenili. Tyle ile ona wkładała wysiłku w tą nic nie wartą pracę, naprawdę nie mogło zostać niezauważone.
-To wspaniała wiadomość! Tak bardzo się cieszę!- przytuliłam ją mocno a ona wydała zduszony dźwięk duszącej się wiewiórki. Zrobiłam krok do tylu po czym obydwie wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Za 15 minut kolacja-powiedziała następnie nie przestając się śmiać zeszła na dół.
Chociaż na trochę zapomniałam o tych problemach. Lubiłam patrzeć jak osoby w moim otoczeniu są szczęśliwe. Nawet jeśli miałoby to być moim kosztem. Podeszłam do stolika gdzie znajdował się mój telefon który obecnie grał znajomą mi muzyczkę oznaczającą ze ktoś dzwoni. Przesunęłam palcem po ekranie szybciej sprawdzając kto nie daje mi spokoju.
-Hallo?-powiedziałam niepewnie nie chcąc ujawniać że cieszę się na tą rozmowę
-Jak się czujesz kotku?-męski głos z drugiej strony brzmiał bardzo radośnie jakby należał do małego chłopca.
-Ashton to że pocałowałeś mnie rano nie daje ci prawa aby nazywać mnie kotkiem- próbowałam brzmieć poważnie lecz jeszcze bardziej rozbawiłam chłopaka.
-Jeśli drugi pocałunek sprawi że będę mógł do ciebie tak mówić to zaraz do ciebie przyjdę.
Naprawdę zbliżyłam się do tego chłopaka który z początku wydawał mi się jednym wielkim kłopotem. Dobrze ze rozmawialiśmy jedynie przez telefon bo moje policzki od razu pokryły się rumieńcami.
-Czego chcesz Irwin, mam zaraz kolację- zmusiłam się do przerwania tej niezręcznej ciszy.
-Ałć, kotku jakieś kanapki ważniejsze ode mnie? Czuje się urażony.
-Nie zgrywaj się. Pytam naprawdę po co dzwonisz bo na pewno nie jest to po to aby się podroczyć-tym razem zapytałam naprawdę poważnie, siadając na miękkim łóżku.
Wyczułam ze Ash powoli się uspokaja i już poważnym tonem zaczyna mówić.
-Chciałem cie przeprosić. Nie powinienem cie stawiać w takiej sytuacji. Wiem ze przyjaciółka jest dla ciebie ważne ale ty jesteś naj...-uciął w połowie zdania lecz dobrze wiedziałam co chciał powiedzieć.
-Ty tez jesteś dla mnie ważny. Dlatego nie masz za co przepraszać. A teraz naprawdę muszę iść na tą kolację. Zobaczymy się jutro-powiedziałam nie przestając się uśmiechać.
-Ah tak ta nieszczęsna kolacja która jest ważniejsza ode mnie.-odpowiedział chcąc nadal się ze mną droczyć.
-Pieprz się Irwin. Do jutro- głośny śmiech wydarł się z moich ust.
-Tylko z tobą. Do jutro kotku- odpowiedział po czym rozmowa dobiegła końca a ja nie mogłam uwierzyć co właśnie się przed chwilą stało. Znamy się dobre parę tygodni a czuje ze zajmuje on w mym sercu jedno z ważniejszych miejsc. Naprawdę coś ze mną nie tak lecz chciałabym się tak czuć każdego dnia.
***
Rano obudziłam się cała w skowronkach mimo ze czekał mnie sprawdzian ze znienawidzonej przeze mnie fizyki. Są ludzie którzy chłoną wiedzę od razu po zajrzeniu do zeszytu i są tez tacy jak ja którzy całą noc to mało czasu. Zwlekłam się z łóżka i sprawdziłam pogodę za oknem. Było dość ciepło jak na tą porę roku lecz i tak wyczuwało się lekki wiatr. Wyciągnęłam z szafy mój ulubiony, bordowy sweter oraz szare leginsy a następnie szybko założyłam ubrania na siebie. Włosy splotłam w luźny warkocz który muszę przyznać wyszedł mi dzisiaj nieźle. Usta pomalowałam lekko błyszczykiem a następnie wyszłam z pokoju aby zjeść jakieś śniadanko. Cioci nie było już w domu lecz rozumiałam ze chciała wypaść jak najlepiej na nowym stanowisku. Nasypałam miseczkę płatków które następnie zalałam mlekiem sojowym. Nie zdążywszy wziąć nawet łyżki do ust mój telefon zaczął wibrować na blacie kuchennym. Odblokowałam go, od razu wchodząc w wiadomości.
Od Ash:
Czekam na cb już przed domem :*
Wyjrzałam przez okno w lekkim szoku gdy zobaczyłam białe lamborghini. Szczeka mi opadła na widok tego cudeńka. Jeśli tak ma wyglądać każdy poranek to ja chętnie będę chodzić do szkoły. Zostawiłam nieruszoną miseczkę z płatkami, po czym wzięłam torbę i wyszłam z domu od razu kierując się do samochodu.
-Czy teraz codziennie będziesz przyjeżdżać po mnie rano?-zapytałam, zapinając pasy a uśmiech nie schodził z moich malinowych ust.
Chłopak spojrzał na mnie tymi swoimi pięknymi oczami i także się uśmiechnął.
-Przecież moja dziewczyna nie może chodzić na pieszo do szkoły. Sorry ale jestem dżentelmen.-odpowiedział a ja poczułam że znowu się zarumieniłam.
___________________________________________________________________________

Na początku przepraszam że po tak długim czasie dodaję rozdział. Wiem że mineło dużo, dużo czas lecz nie gniewajcie się na mnie. Nie miałam w ogóle weny i nawet myślałam czy by nie zakończyć pisania tego ff. Lecz niektórzy *oni już wiedzą o kogo chodzi* ciągle się dopytywali o nowy rozdział więc postanowiłam wziąć się w garść i napisać w końcu. Trochę krótki i nudny ale jak mówię wena chyba gdzieś ode mnie odeszła. Liczę że następny wyjdzie lepiej. 
Ashton i Blair w końcu razem! Kto się cieszy? Cały rozdział poświęcony praktycznie im. Muszę coś wykombinować aby więcej się działo bo jak na razie nudnooo. 
Dziękuję za ostatnie komentarze :* wiele to dla mnie znaczy. Liczę że i teraz trochę i będzie i powiecie mi czy warto to jeszcze pisać.
Do następnego rozdziału <3 

5 komentarzy:

  1. Jeden wielki szacunek!!! Powrót i to w jakim stylu. Ta końcówka mnie rozwaliła. Oni razem! *____* Bashton takie piękne. No ale mam nadzieje że kolejny będzie szybciutko kochana. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Taki cudny rozdział !!! Nareszcie wróciłaś ! :D Błagam nie zawieszaj tego ff ;) Oni w końcu są razem ! ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że rozdział jest taki krótki, bo naprawdę bardzo ciekawy. Powiem tylko, że trochę trudno się czyta, bo czcionka mi się zlewa z tłem. :c Ale poza tym jest wspaniale i już nie mogę się doczekać kolejnego. ;-)

    Zapraszam też do siebie:
    http://sinister-fanfic.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Twój blog został nominowany przez nas do LA. Więcej informacji tutaj: http://amnesia-luke-hemmings-fanfiction.blogspot.com/2015/01/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz wywołuje na mojej twarzy uśmiech i motywuje do dalszego pisania. Dziękuję <3

Wattpad/Save me