niedziela, 12 października 2014

Rozdział 10

Dębowa podłoga uginała się lekko z każdym moim kolejnym krokiem. Nie wiedziałam gdzie jestem ani skąd się tutaj wzięłam. Mrok korytarza rozświetlała jedynie zapalona świeczka która stała na końcu długiego korytarza. Pragnęłam jak najszybciej się przy nie znaleźć lecz korytarz z każdym krokiem stawał się coraz dłużysz. Moją skórę w tym momencie przeszył przerażający chłód a do uszu dobiegł dźwięk otwieranych drzwi. Głośne kroki były coraz bardziej słyszalne a ja stałam nadal w tym samym miejscu niczym posąg. Wysoka postać stanęła tuż obok zapalonej świeczki ukazując się w całej okazałości. Co prawda nie widziałam twarzy lecz wiedziałam że jest to dobrze zbudowany mężczyzna. Pragnęłam uciekać , nie chciałam tutaj zostać ani minuty dłużej, lecz moja ciało nawet nie drgnęło. W ciągu sekundy mężczyzna znalazł się koło mnie, a jego dłoń błądziła po całym moim ciele. 
-Nawet nie wiesz jak miło jest mieć ciebie przy sobie Blair. Gra się jeszcze nie skończyła!
Ten głos! Odwróciłam powoli głowę aby zobaczyć kim był ten psychol.
-Niee! Tylko nie ty! 

Pot spływał ciurkiem po mojej twarzy kiedy zerwałam się z przerażającego snu. Zdarzało mi się to dość często, że budziłam się z krzykiem lub oblana cała potem. Bałam się co jeszcze moja wyobraźnia jest w stanie wymyślić. Może faktycznie powinnam skorzystać z rady ciotki i pójść do tego psychologa. Ewidentnie sobie nie radzę z całą tą zaistniałą sytuacją. Założyłam jedwabny szlafrok po czym wstałam z łózka chcąc jak najszybciej otrząsnąć się z tego koszmaru. Ręce nadal trzęsły się niemiłosiernie a nogi były jak z waty. Spojrzałam na wiszący plan zajęć i odetchnęłam z ulga gdyż lekcje zaczynałam dopiero o 10. Miałam sporo czasu aby się wyszykować oraz ochłonąć po śnie. Biorąc telefon do ręki zeszłam na dół aby zrobić sobie coś do jedzenia lecz moja kochana ciocia już o tym pomyślała. Na stole stał talerzyk z rogalem na którego miałam już ochotę od paru dni. Odziana jedynie w szlafrok poszłam do salonu gdzie na stole nadal stał piękny bukiet czerwonych róż które wczoraj przysłał Ashton. Musnęłam delikatnie palcami płatki po czym usiadłam wygodnie w fotelu i włączyłam telewizor. Nie zdążyłam wziąć nawet kęsa śniadania kiedy po całym domu rozległ się głośny dźwięk dzwonka do drzwi. O tej porze przecież nikogo się nie spodziewałam. Moje ciało po ostatnich przeżyciach od razu ogarnęło przerażenie. Niepewnie wstałam z fotela i ruszyłam w stronę wejściowych drzwi. Otworzyłam zamek po czym powoli uchyliłam drzwi. Odetchnęłam z ulgą gdy moim oczom ukazała się blond czupryna chłopaka. Jego czarny top opinał lekko dobrze wyrzeźbioną klatkę piersiową a włosy były pozostawione w totalnym nieładzie. Otworzyłam szerzej drzwi a jego usta mimowolnie się otworzyły dając mi do zrozumienia że stałam przed nim jedynie w szlafroku. Moje policzki od razu oblały się rumieńcem. Gestem ręki zaprosiłam go do środka, po czym powiedziałam aby rozgościł się w salonie a sama pobiegłam na górę aby się ubrać. Wyciągnęłam z szafy czarne, grube rajstopy, krótką granatową spódnice oraz luźny, granatowy top. Szybko się ubrałam, splotłam włosy w luźnego warkocza, wzięłam do ręki gruby, rozpinany sweter i zeszłam na dół nie chcąc aby Ashton siedział dłużej sam w salonie. Byłam zdziwiona jego wizytą lecz z drugiej strony cieszyłam się. Chłopak jednak nie nudził się. Rozłożył się na kanapie z pilotem w ręce przeżuwając ostatni kęs mojego rogala. 
-Smakowało ci?-zapytałam z lekką ironią siadając naprzeciw niego. 
-Było bardzo dobre. Wiesz że nie musiałaś się przebierać. W szlafroku było ci o wiele lepiej.- z uśmiechem na ustach skakał po kanał jakby był u siebie w domu. 
W szlafroku było mi lepiej? Boże o czym on myślał w tym swoim małym móżdżku. Mi ewidentnie nie było do śmiechu. 
-Możesz mi powiedzieć dlaczego przyszedłeś do mnie tak wcześnie, zżarłeś mi moje śniadanie i jakby nigdy nic leżysz na mojej kanapie?
Z twarzy chłopaka zniknął już łobuzerski uśmiech a pojawiła się powaga.
-Chodzi o chłopaka twojej przyjaciółki. Trzymaj go od niej, od was z daleka.- słowa chłopaka były takie chłodne ale za razem biło z nich tyle troski. 
Ale Rocky był porządnym chłopakiem a co najważniejsze Diana czuła do niego coś więcej niż zwykłą przyjaźń. Była z nim szczęśliwa.
-Ashton czy ty się dobrze czujesz? Niby dlaczego mam zabraniać Dianie spotkać się z Rocky'm? Coś ty nagle taki opiekuńczy?-słowa wypływały ze mnie niczym woda.
Najwidoczniej nie spodobała mu się moja odpowiedź bo wstał i ruszył w kierunku drzwi. Nie miał żadnego prawa aby ode mnie tego wymagać. Nie miałam zamiaru się go słuchać. 
-Nie będziesz mi mówić co mam robić.- krzyknęłam a chłopak od razu się zatrzymał.
Szybko odwrócił się w moją stronę,podszedł do fotela i złożył na moich ustach namiętny pocałunek. Totalnie się rozpłynęłam. Chciałam aby ta chwila trwała jak najdłużej. Moje dłonie mimowolnie wplątały się w jego włosy dając do zrozumienia że nie chcę aby przestawał.
-Proszę trzymajcie się od niego z daleka- szepnął mi do ucha o wiele łagodniejszym głosem. 
Nie byłam w stanie racjonalnie myśleć więc tylko skinęłam głową. Uśmiechnął się jeszcze raz do mnie po czym wyszedł z domu zostawiając mnie samą z milionem myśli. Naprawdę miałam odebrać radość mojej przyjaciółce? Nie chciałam tego niszczyć ale chyba powinnam z nią pogadać. Boże czemu nie może być w końcu dobrze tylko wszystko zawsze się chrzani. 
***

Na korytarzach jak zwykle było pełno rozwrzeszczanych nastolatków którzy tylko przeciskali się do swoich szafek. Rozglądałam się za moją przyjaciółka gdyż chciałabym mieć już tą rozmowę za sobą. Ciągle miałam w głowie słowa Ash'a który mówił żebyśmy trzymały się od niego z daleka. On go musiał znać, musiał wiedzieć o nim coś o czym ja ani Diana nie miałyśmy zielonego pojęcia. Podeszłam do szafki aby wyciągnąć z niech książki na fizykę z profesorem Petersonem kiedy poczułam gwałtowne szarpnięcie do tyłu. Książki upadły na ziemię a ja w ciągu sekundy znalazłam się w składziku na szczotki. Ciemność jaka w nim panowała nie pozwalała mi na ujrzenie twarzy chłopaka który mnie tutaj przyciągnął. Jego zimny oddech doskonale czułam kiedy pochylił się ku mojej szyi.
-Nie niszcz szczęścia przyjaciółki tylko dlatego że jakiś dupek cię o to prosił. Pamiętaj że gra się jeszcze nie skończyła.
Opadłam na zimną posadzkę kiedy nieznajomy wyszedł ze składzika. Co to do cholery miało znowu być.Teraz naprawdę czułam się jak w jakimś pieprzonym horrorze którego scenariusza nie miałam szansy poznać.
___________________________________________________________________________________

Na początku zacznę od tego żeby was przeprosić za to że rozdziały pojawiają się po tak długim czasie i nie są najlepsze. Chyba powoli tracę na to wszystko wenę. Ten rozdział nie wyszedł najlepiej ale mam nadzieje że później jakoś to się rozkręci  *zawsze tak mówię*. Pojawił się już wątek pomiędzy Blair a Ashtonem z czego jestem po części zadowolona. Dziękuję za komentarze chociaż nie powiem żeby było ich jakoś multum. Zapraszam także na Wattpad'a oraz na wspaniałego bloga Last Chance.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ <3
Natyy

6 komentarzy:

  1. To wy wygadujesz?! Rozdział jest boski NA SERIO. Ale ciągle zastanawia mnie o jaką grę chodzi....i ten sen. To wszystko jest takie jakieś intrygujące nie mówiąc już o Ashtonie i tym ''kimś''. Czekam na nexta kochana. Weny i zdrowia życzę ;))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Śliczny rozdział *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem ciekawa co będzie dalej :D i nie przestawaj pisać ^_^

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy następny bo nie mogę się doczekać? 💓

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy spodziewać się następnego? Strasznie podoba mi się to opowiadanie :D

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz wywołuje na mojej twarzy uśmiech i motywuje do dalszego pisania. Dziękuję <3

Wattpad/Save me