wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 5

Blair POV
Strach. Uczucie tak obce nie opuszczało mnie od dobrych pary godzin. Bałam się jak nigdy dotąd. Bałam się o siebie, lecz bardziej bałam się o ojca. To dziwne jak w ciągu paru minut zdajesz sobie sprawy że nie zniesiesz już kolejnej straty w życiu. Uświadomiłam sobie jak bardzo kocham tatę i jak bardzo bym za nim tęskniła. Czy ja naprawdę nie mogę mieć normalnego życia? Czy proszę o tak wiele?
Ze łzami w oczach pokonywałam kolejną uliczkę, pragnąc jak najszybciej znaleźć się w bezpiecznym domu. Musiałam zostawiać Ashtona samego w kawiarni wciskając mu kit że ciocia pilnie potrzebuje mnie w domu. Nie wiem co sobie w tedy myślałam. Przecież on nie jest aż taki głupi aby w to uwierzyć. No nic. Teraz mam o wiele ważniejsze problemy niż przejmowanie się jakimś blondynem który i tak odejdzie przy najbliższej okazji. Przecierając zapłakane oczy wpadłam do pustego domu zamykając drzwi na wszystkie możliwe zamki. Pobiegłam sprintem na górę z myślą że to tylko jakiś głupi żart. Że tato siedzi sobie w sypialni przeglądając koszulę i wybierając odpowiednią na spotkanie. Pragnęłam aby nagle ktoś wyskoczył zza ściany z kamerą w ręku i krzyknął "Blair Evans zostałaś wkręcona"! Z impetem otworzyłam drzwi pomieszczenia i wszystko prysło jak bańka mydlana. Widać było że nikt z niego nie korzystał od dobrych paru dni. Łóżko zaścielone karmelową narzutą na którym spoczywało jedynie parę poduszek. Kolejne łzy cisnęły mi się do oczu. Usiadłam na skraju łóżka biorąc do rąk świeżo wypraną, ulubioną koszulę mężczyzny po czym mocno przycisnęłam ją do klatki piersiowej. Najgorsze w tym wszystkim było to że nikomu nie mogłam powiedzieć. Ani Dianie, ani cioci. No właśnie. Zapewne martwią się gdzie tak długo się podziewam. Przyjaciółka zostawiła mnie na parkingu i więcej jej nie widziałam a z Rose ostatni raz gadałam rano przy śniadaniu. Złapałam szybko swój biały telefon i poprzez utrudnienia spowodowane łzami w oczach próbowałam napisać sms że wszystko u mnie w porządku. Do ciotki oczywiście napisałam że nocuję u Diany, do przyjaciółki zaś że ciocia pilnie potrzebowała mnie w domu. Nie lubiłam kłamać, wręcz brzydziłam się tym dlatego taką trudność sprawiało mi napisanie chorego sms'a. Wtulona w koszule powolutku opadałam na przyjemną w dotyku narzutę zamykając przy tym swe zapłakane oczy. Sen co dziwne przyszedł mi z łatwością lecz wyrwał mnie z niego dźwięk sms'a który o tej porze nie wróżył zbyt dobrych informacji. Ręką próbowałam odszukać telefon który leżał w całkiem innej części łóżka. Tak jak myślałam, wiadomość była wysłana z numeru zastrzeżonego. Przełknęłam głośno ślinę, przesuwając przy tym palcem po wyświetlaczu. Od Nieznany: Tik tak, minutki mijają. Zostały dwie godzinki do spotkania. Jeśli nie chcesz aby kulki z mego pistoletu wylądowały w głowie twego tatusia to przyjdziesz do parku gdzie zawsze przesiadujesz. Xx
Wiadomość od razu postawiła mnie na równe nogi dając do zrozumienia że zostało już tylko marne dwie godziny. Po stylu pisania dostrzegłam że tego sms'a pisała inna osoba niż poprzedniego. Jeszcze ten podpis 'Xx'. Osoba musiała być bardzo kreatywna. Zeszłam z łóżka ledwo co stając na nogach które były niczym z waty. Podeszłam do wielkiego lustra które stało w rogu pokoju tuż obok komody. Na mój widok aż podskoczyłam. Makijaż całkiem spłynął po mej bladej twarzy zostawiając jedynie czarne stróżki. Włosy które nigdy nie były moim atutem teraz wyglądały jak po jakiejś wichurze z której udało mi się uciec. Pociągnęłam nogami w stronę łazienki aby doprowadzić się w miarę do stanu normalnego. Zajęło mi to dosłownie dwadzieścia minut gdyż postanowiłam nie nakładać już kolejnej warstwy tapety tylko porządnie wy kremować twarz. Mój busz na głowie wygładziłam szczotką i związałam w mocnego kitka. Z dołu usłyszałam bicie zegara który dawał znać że dochodzi powoli godzina druga. Wpadłam jak przeciąg do swojej sypialni zabierając granatową bluzę, która na pewno mi się przyda bo jesienne noce nie należały do najcieplejszych. Do torebki wrzuciłam jeszcze swój ukochany telefon i zbiegłam po schodach do przedpokoju gdzie paliła się lampka nie dająca zbyt dużego światła. Czarne Conversy stały w tym samym miejscu gdzie zostawiałam je jeszcze tydzień temu. Nabrałam głębokiego oddechu i wyszłam z domu kierując się do parku który na pewno nie będzie mi się już dobrze kojarzył. Ulice opustoszały lecz co się dziwić. Jest 2.30. Tylko Total i wariaci o tej porze chodzą do parku na spotkanie z jakimiś psycholami. Miałam dość dobry czas bo już po piętnastu minutach znajdowałam się na terenie parku. Gdzie ja miałam iść w ogóle? To był naprawdę chory pomysł aby tu przychodzić. Ktoś robił se ze mnie niezbyt śmieszne żarty a ja tak łatwo złapałam przynętę. Szłam coraz głębiej uważnie stawiając kroki. Było ciemno, co ja mówię. Było cholernie ciemno. Latarnie były przygaszone a światło księżyca ledwo co przedzierało się przez korony drzew. Zimne powietrze przeszywało moje drobne ciało do tego stopnia ze zaczęłam lekko dygotać. Rozglądałam się panicznie w około próbując dostrzec cokolwiek. Wibracje w moim telefonie jeszcze bardziej podniosły poziom lekki choć i tak był już dość wysoki. Co dziwnie nie był on od nieznanego numeru. Odblokowałam telefon a uśmiech sam cisnął mi się na usta. Był on od blondyna którego zostawiłam samego w kawiarni. Ale skąd Ashton znalazł mój numer? Szczerze to teraz już nic mnie nie zdziwi. Zapisałam numer chłopaka po czym weszłam w wiadomości aby odczytać sms'a.
Od Ashton: Przykro mi że tak szybko mnie opuściłaś. Mam jednak nadzieję że spotkamy się jeszcze. Dobranoc. Ash.
Cóż nie spodziewałam się tego po nastolatku lecz moja radość zniknęła równie szybko jak się pojawiła. Przede mną stali dwaj mężczyźni który ze blasku księżyca wyglądali na dobrze zbudowanych. Nie mogłam dokładnie określić po ile mają lat lecz jeden z nich był o wiele starszy od drugiego. Zapewne zobaczyli wyraz mojej twarzy gdyż niewysoki chłopak stojący z prawej strony parsknął głośno śmiechem który rozniósł się echem po parku.
-Patrz Roc, dziewczynka chyba przeraziła się na nasz widok.- odezwał się drugi stojący z lewej po czym szturchnął przyjaciela łokciem.
Podszedł do mnie dotykając mojego policzka zimną dłonią. Strach całkowicie sparaliżował moje ciało nie pozwalając na jakikolwiek ruch. Stałam wmurowana w chodnik, głośno oddychają dając do zrozumienia chłopaka że panicznie się boje.
-Córeczka widać bardzo kocha swojego ojca i nie chce aby coś mu się stało. Ciekawe ile zapłaci za bezpieczeństwo.- odezwał się tym razem drugi podchodząc bliżej do kumpla po czym szybko dodał- milion. Tyle kosztuję cię bezpieczeństwo. Czas masz do jutra.
Złapał mnie za ramiona po czym przewrócił na trawę która była zroszona lekko rosą. Odwrócił się teatralnie po czym pobiegł za swoim kumplem w głąb parku.
-Zostawcie w spokoju mojego tatę!- krzyknęłam głośno kiedy już odzyskałam racjonalne myślenie lecz było za późno.
Siedziałam na mokrej trawie zalewając się łzami, nie mając przy tym siły aby podnieść swój tyłek. Gdzie ja znajdę milion złotych w jeden dzień? To na prawdę był jakiś koszmar.
___________________________________________________

I w końcu dodaję 5 już rozdział. Od teraz zacznie się więcej dziać już ja o to zadbam :D
Mam parę informacji do przekazania więc proszę abyście przeczytali do końca.

Blog ma już ponad 2000 wyświetleń i to wszystko dzięki wam. Dziękuję za komentarze których ostatnio dużo przybywa lecz mam nadzieję ze będzie ich więcej. To na prawdę bardzo motywuję do pisania.

Druga sprawa to to że"Save me" możecie przeczytać już na Wattpad--> KLIK. Jeej! Bardzo się z tego cieszę i mam nadzieję że będziecie tam równie często zaglądać jak tutaj. Z czego jeszcze bardziej się cieszę to to że został już dodane także wspaniały zwiastun ff który możecie oglądnąć na yt--> KLIK. Bardzo dziękuję Rozalindzie Róży za pracę która w niego włożyła. Kocham cię kochana <3

Ostatnia sprawa to mala reklama bloga mojej koleżanki która piszę na prawdę wspaniałe opowiadanie. Zachęcam bardzo abyście tam weszli i sami się przekonali jak genialnie ta dziewczyna pisze. KLIK

To chyba na tyle. Zachęcam do komentowania oraz obserwowania.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ <3
Natyy

8 komentarzy:

  1. Wciągnęło mnie! :) Czekam na dalsze rozdziały! ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Awwww ja mam nadzieje, że jej ojcu nic się nie stanie, a pomiędzy nią i Ashem będzie coś więcej. Kocham i życze weny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. I kolejny genialnie napisany rozdział! Nic tylko pozostało mi czekać na więcej

    OdpowiedzUsuń
  4. Wcale nie był nudny... Chciałabym w końcu przeczytać to całe i dowiedzieć się jak to się skończy. XD
    Ash jej pożyczy pieniądze? *.*
    Pewnie tak. xd
    Pisz szybko następny. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi się, choć trafiłam tu przypadkiem :)
    Ashton taki dobroduszny xd
    zapraszam do siebie http://osiem-tygodni.blogspot.com/
    obserwujemy? :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratulacje. :) Zostałaś nominowana do liebster award. Wiecej informacji na blogu http://www.thirteen-objectives.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Blog jest zajebisty. Opowiadanie pełne akcji. Będę czyyyyytaaaaać!!!
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  8. Otrzymujesz nominację do Liebster Award. Szczegóły na http://ukojenie-fanfiction.blogspot,com : )
    PS świetny blog x

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz wywołuje na mojej twarzy uśmiech i motywuje do dalszego pisania. Dziękuję <3

Wattpad/Save me