sobota, 6 września 2014

Rozdział 7

PRZECZYTAJ NOTATKĘ POD ROZDZIAŁEM
Wiatr delikatnie muskał kosmyki mych włosów kiedy znalazłam się pod domem mojej przyjaciółki. W tej chwili tylko to przyszło mi do głowy. Pragnęłam wszystko jej powiedzieć, wygadać się jak nigdy dotąd. Postawiłam nogę na pierwszym stopniu i nacisnęłam dzwonek który następnie rozbrzmiał w całym domu. Nie musiałam czekać zbyt długo bo już po paru sekundach drzwi otworzyły się a w nich zobaczyłam dobrze mi znaną twarz przyjaciółki.
-Hej. Przepraszam że tak wcześnie ale...ale czy mogę wejść?- zapytałam niepewnie nie wiedząc jak zareaguję Diana na tak wczesną wizytę. Nie oszukujmy się. Była niedziela a ja już o 10.00 stałam u progu jej drzwi. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i gestem ręki zaprosiła mnie do środka. Tutaj było tak cicho, tak spokojnie. Sądząc po bałaganie panującej w domu jej rodziców nie było. Usiadłam w wygodnym fotelu w salonie czekając aż Diana dołączy do mnie z dzbankiem ciepłej herbaty. W tym domu zawsze biło taką miłością. Mimo że ojciec przyjaciółki był lekarzem, znajdował zawsze dla niej czas a mama? Jej mama to istny anioł w ludzkiej skórze i jeszcze robi najlepszą szarlotkę na świecie. Pamiętam że zawsze lubiłam tutaj przebywać. Moje rozmyślania przerwała dziewczyna która postawiła tacę z dzbankiem oraz kubkami na stole. Swoimi czekoladowymi oczami przyglądała mi się bacznie. Pewnie była zdziwiona co tutaj robię. Upiłam łuk ciepłego napoju po czym stwierdziłam że czas najwyższy powiedzieć wszystko z czym tutaj przyszłam.
-Słuchaj Diana. Przez ostatni czas nie byłam z tobą do końca szczera- wpatrzona w swoje dłonie nie miałam do końca odwagi popatrzeć się w oczy dziewczyny. Bałam się jej reakcji na wieść że dopiero co nasz kontakt się odnowił a ja już zdążyłam ją okłamać. Przyjaciółka jednak tylko przysunęła się bliżej mnie kładąc swoją dłoń na mym ramieniu.
-W dzień kiedy poszłyśmy do galerii wpadłam na Ashtona, ale to już wiesz. Spędziłam z nim trochę czasu po czym dostałam sms że porwali mojego ojca. Nie wiedziałam co mam zrobić a co najgorsze zabronili mi mówić to komukolwiek. Muszę zebrać milion złotych a czas mam jedynie do 3 w nocy. Tak bardzo się boję że jeśli tego nie zrobię to oni skrzywdzą mojego ojca.- łzy spływały mi po policzkach chociaż bardzo chciałam je powstrzymać. Diana nic nie mówiła. Siedziała blisko mnie patrząc ciągle tymi swoimi oczami. Wiedziałam że ją tym przeraziłam. Nie codziennie słyszy się że ojciec przyjaciółki został porwany a na dodatek żądają okupu w wysokości tak dużej sumy. Cisza która zapanowała w pomieszczeniu była praktycznie nie do zniesienia. Już sto razy bardziej wolałabym przerażające krzyki niż tą głuchą ciszę. W końcu przerwało ją donośne stuknięcie o drzwi frontowe. Zarwałam się na równe nogi spoglądając przy tym na dziewczynę która nadal była blada na twarzy a w jej oczach widać było strach. Postanowiłyśmy jednak sprawdzić kto taki przeraził nas do szpiku kości. Ruszyłyśmy ramię w ramię przez korytarz aż ujrzałyśmy na brązowych panelach wyróżniającą się, białą karteczkę. Po moich ostatnich doświadczeniach wiedziałam że takie coś nie oznacza wygranej w totolotka. Podbiegłam lekko do drzwi a już po sekundzie trzymałam w dłoniach świstek papieru.
"A mówiłem abyś nikomu nie gadała. Masz coś za długi języczek. Żółta kartka Evans. Xx"
 
Jak? Skąd oni wiedzieli że ona jest tutaj tym bardziej że powiedziała cokolwiek Dianie. To nie było już zabawne. Oni byli chorzy, chorzy psychicznie. Przyjaciółka widząc strach jak i zdziwienie wymalowane na mojej twarzy, podbiegła do mnie wyrywając mi kartkę z dłoni i dokładnie czytając.
- Jak oni się dowiedzieli? Blair kurwa w co ty mnie wplątałaś? Ja nie chcę brać udziału w tej twojej chorej zabawie. Wydaję mi się że powinnaś już iść- ton dziewczyny był dobitny.
Nie spodziewałam się takiej reakcji z jej strony. Potrzebowałam jej a ona tak po prostu mnie zostawiła. Tego już znieść nie potrafiłam. Z jeszcze większymi łzami w oczach położyłam rękę na klamce. Odwróciłam się tylko na chwilę aby jeszcze raz spojrzeć na twarz dziewczyny.
-Prze...przepraszam-wyjąkałam po czym opuściłam posesję. Szłam szybkim krokiem przed siebie trzęsąc się z zimna gdyż bluza którą miałam na sobie nie była zbyt ciepła. Z głową spuszczoną w dół pokonywałam kolejne uliczki szturchając przy tym nie jednego przechodniego. Jeden był szczególny. Ciemnowłosy chłopak którego nie dawno miałam przyjemność poznać leżała teraz na chodniku.
-Jaka ze mnie gapa. Nic ci nie jest yyy...Calum- w samą porę udało mi się przypomnieć imię chłopaka.
-Nic się nie stało. Widzę że coś musi cię martwić- zapytał po czym wstał o własnych siłach.
Hmm czy coś mnie martwi, niech się zastanowię. Porwali mi ojca, przyjaciółka nie chce mnie znać i ogólnie świat mi się wali ale chyba jest okej, Posłałam chłopakowi miły uśmiech aby ukryć smutek w moim sercu.
-Wszystko jest dobrze. Przepraszam ale musze iść. Do zobaczenia- wyminęłam Caluma kierujący się z powrotem wzdłuż ulicy gdy nagle poczułam ogromne pieczenie na moim nadgarstku gdzie od poranka widniały dwie szramy. Dłoń chłopaka tak mocno ściskała nadgarstek aż miałam ochotę głośno krzyczeć.
-Właśnie widzę jak dobrze-wskazał na dwie kreski które przybrały barwę krwistoczerwona.
Nie miałam ochoty na jakąkolwiek rozmowę tym bardziej z osobą którą dopiero co poznałam. Wyrwałam rękę z uścisku Caluma po czym znowu ruszyłam przed siebie tym razem szybciej.
***
Dochodziła powoli 16 a ja nadal nie miałam pomysłu na skombinowanie pieniędzy. Przejrzałam kart kredytowe ojca lecz do żadnej z nich nigdzie nie było hasła. Dzwoniłam także do banku lecz niestety nie mam ukończonych 18 lat. Krzątałam się po domu bezustannie szukając czegoś czym mogłabym się zająć. Dźwięk sms podniósł poziom adrenaliny w moim organizmie. Jak zwykle była to wiadomość z zastrzeżonego. Przejechałam palcem po wyświetlaczu wchodząc od razu w wiadomość aby ją odczytać. Co dziwne nie była to kolejna groźba. Ten sms wywołał uśmiech na mojej twarzy. Czytałam go cały czas nie mogąc uwierzyć w słowa która są tam napisane.
"Na twoje konto wpłynęły pieniądze. Równo milion złotych"
 
Tylko kto to wysłał. Chciałabym tak mocno przytulic tą osobę i podziękować za to że uratowała moje życie, uratowała moją rodzinę.
____________________________________________________

Na początku chciałabym was tak bardzo przeprosić za to że tak długo nic nie dodawałam. Komputer niestety odmówił posłuszeństwa i nie miałam możliwości dodać. Teraz parę spraw organizacyjnych. Zaczął się rok szkolny a co za tym idzie dużo nauki wiec rozdziały będą pojawiać się rzadziej. Mam nadzieje że raz w tygodniu na pewno będą.
Kolejna sprawa to wattpad na którego serdecznie zapraszam--->KLIK Można tam przeczytać nie tylko nowe rozdziały "Save Me" ale także krótkie one shoty.
Ostatnią rzeczą jest mała reklamka bloga na którego bardzo chciałabym was zaprosić. Ciekawa fabuła ale to oceńcie już sami--> Zakochani "Przypadkowo"
No to chyba na tyle. Rozdział nie wyszedł jak miał wyjść ale stwierdziłam że musze już cos w końcu dodać. Dziękuję za 4000 wyświetleń. Zachęcam do komentowania i dodawania się do obserwatorów bo to naprawdę motywuję. Całuski
Natyy

4 komentarze:

  1. Ten sms to na pewno Ashton. :D
    Chociaż w sumie, skąd by wiedział? o.O
    Masz pisać szybko. xd
    /Victoria

    OdpowiedzUsuń
  2. Twój blog strasznie kojarzy, a także i myli mi się z ''Początkiem". Sama nie wiem dlaczego i za każdym razem jak czytam rozdziały to muszę sobie przypominać fakty. Super rozdział. Zrzera mnie ciekawość kto przelał ten milion i mam jakieś dziwne przeczucia, że jej ojciec nie żyję. Nie przejmuj się każdy masz szkołe i to normalne :))))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne. Czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz wywołuje na mojej twarzy uśmiech i motywuje do dalszego pisania. Dziękuję <3

Wattpad/Save me