wtorek, 29 lipca 2014

Rozdział 3

Czasami kogoś brakuje tak bardzo, że nikt inny nie może go zastąpić. Czasami wydaje się, że cały świat sprzeciwił się przeciwko nam i podkłada coraz to nowe kłody pod nasze i tak obolałe nogi. Ludzie każdego dnia powtarzają w kółko te same kłamstwa, nie zdając sobie przy tym sprawy, że nie polepszają twojego stanu ducha lecz przeciwnie. Inne dzieciaki mogły cieszyć się rodziną. To wspaniałe uczucie wiedzieć że jest na świecie dwójka ludzi- mama i tato, którzy mimo twoich niepowodzeń, mimo tylu upadków zawsze będę przy tobie. Do niedawna sama tak miałam. Troskliwa mama czekająca niecierpliwie na mój powrót ze szkoły, tato który pomimo pracy znalazł zawsze czas aby zagrać ze swoją małą córeczką w Monopoly. Wspólne wakacje, ferie, niedzielne wyprawy do pobliskiego parku. Mnóstwo wspomnień które kłębiły mi się w głowie. Pamiętałam wszystko co do najmniejszego cala. Stłuczone kolano po upadku z różowego rowerka, płacz gdy za oknem szalała burza. Mama przychodziła wtedy z kubkiem mleka czekoladowego i ocierała moje małe łezki spływające po policzkach. Teraz niestety wszystko się zmieniło lecz łzy spływające zostały jakby nie chciały się ze mną rozstać. Teraz już nikt nie tuli mnie podczas burzy, słone łzy wycieram sobie sama choć czasami nie mam już na to siły. Bo po co? Przecież za parę sekund i tak pojawią się nowe. Teraz już nikt nie czeka z ciepłą zupą a gra już dawno zakurzyła się na półce w salonie. Brakowała mi wszystkiego do czego tak bardzo się przywiązałam. Została mi odebrana mama a teraz czuję także że i ojca powoli tracę. Wyjechał nie dając znaku życia. Nie napisał nawet głupiego sms że wszystko u niego w porządku. Byłam zła ale ta złość mieszała się również ze smutkiem i z rozczarowanie. Od ostatniego roku faktycznie nie miałam zbyt dobrych relacji z nim ale w głębi duszy był dla mnie ważny. Kochałam go i nigdy nie przestałam. Mała, naiwna Blair która myślała że życie usłane jest różami a na jego końcu stoi wielobarwna tęcza. Ciotka starała się zapewnić mi wszystko co najlepsze lecz zapominała o najważniejszej rzeczy. Chciałabym usiąść z nią na kanapie, spojrzeć w jej czekoladowe oczy i móc szczerze porozmawiać. Bez żadnego owijania w bawełnę. Bez żadnych słów typu "Zapomnij o tym kochana". Łatwo powiedzieć lecz wspomnienia były moją jedyną podporą w tym wszystkim. Gdy było mi potwornie źle wyobrażałam sobie mój pierwszy dzień w szkole baletowej gdzie zaprowadziła mnie matka. Te wszystkie piruety, podskoki były czymś niesamowitym. Przed wypadkiem kochałam to lecz teraz nie mogę pogodzić się z tym że przez moje głupie marzenia rodzina się rozpadła.
Głośny dźwięk telefonu przywrócił mnie do racjonalnego myślenia. Jak mogłam się domyślić na wyświetlaczu zobaczyłam zdjęcie mojej przyjaciółki. Była sobota a pogoda za oknem nie zachęcała do wyjścia. Przesunęłam palcem po wyświetlaczu po czym przyłożyłam telefon do ucha.
-Blair mam nadzieję że jesteś gotowa bo za 10 minut przyjeżdżam po ciebie i zabieram cię na wyprzedaże do galerii- przyjaciółka powiedziała szybko tekst na jednym wdechu po czym głośno wypuściła powietrze z ust.
-Hej Diana. Jak miło że dzwonisz do mnie w ten ponury, sobotni poranek. Jasne że chętnie wybiorę się z tobą na cholerne zakupy bo przecież nic lepszego nie mam teraz do roboty-odpowiedziałam z sarkazmem w głosie lecz dziewczyna jakoś za bardzo się tym nie przejęła tylko zachichotała lekko.
-To świetnie! Bądź gotowa. Całuski- telefon się rozłączył a ja chcąc nie chcąc zwlekłam się z miękkiej kanapy i ruszyłam swój tyłek w kierunku łazienki aby się trochę ogarnąć. Nie byłam zachwycona tym że znowu parę godzin spędzę w galerii pełnej ludzi przyglądając się jak moja śliczna koleżanka kupuję wszystko co wpadnie jej w oko. Dziewczyna była jedną z ładniejszych osób w szkole na której nawet pocięta bluzka, poplamiona przy tym sosem tatarskim wyglądałaby rewelacyjnie. No cóż ładnemu we wszystkim ładnie. Związałam swoje niesforne kosmyki włosów w wysoki kok spryskując przy tym odrobiną lakieru z jedwabiem. Umyłam szybko zęby oraz twarz a następnie podkreśliłam swoje ciemne oczy kredką koloru czarnego oraz wytuszowałam niezbyt długie rzęsy. Stwierdziłam że nie będę się przebierać bo to tylko przyjacielski wypad do galerii po parę łachmanów. Przyduża, czarna bluzka z lekka wisiała na moim dość chudym ciele a dżinsy opinały się na udach i łydkach. Spojrzałam jeszcze tylko na chwilkę do lustra biorąc swoją torebkę i wychodząc z mieszkania które zostało teraz puste. Czerwone Porsche przyjaciółki czekało już na mnie przed blokiem. Dziewczyna dostała je na swoje 16 urodziny od ojca który jest szanowanym chirurgiem w Amsterdamie. Wsiadłam do środka, trzaskając mocno drzwiami i zapięłam pasy bezpieczeństwa. Diana przyglądała mi się przez chwilkę z uśmiechem na twarzy po czym odpaliła ponownie pojazd i ruszyła przed siebie.
-Widzę że nie jesteś zadowolona tym naszym dzisiejszym spotkaniem?- odezwała się przyjaciółka bacznie obserwując drogę która była dzisiaj strasznie zatłoczona.
-To nie tak. Martwię się o ojca który już od tygodnia nie dał znaku życia.- odpowiedziałam lekko uśmiechając się do brunetki która po chwili odwzajemniła mój uśmiech.
Ostrym ruchem zakręciła kierownicą parkując swoje cudeńko na parkingu przed galerią. Diana od razu podbiegła do strażnika aby zapłacić za pobyt tutaj a ja swoje kroki skierowałam do szklanych drzwi galerii. Szłam środkiem ulicy nie dbając przy tym o swoje bezpieczeństwo. Nagle poczułam ostre szarpnięcie do tyłu, po czym wylądowałam na zielonej trawie przygnieciona czyimś ciałem. Nim się spostrzegłam po ulicy przejechał sportowy samochód z prędkością która za pewnie nie jest nawet dozwolona na autostradzie. O mały włos nie zginęłam a mój wybawca leżałam teraz na moim drobnym ciele. Nie spodziewałam się akurat tej osoby. Blondyn podniósł się lekko na rękach a jego oczy bacznie mi się przyglądały. Tak to właśnie Ashton uratował mi życie. Szybko zszedł ze mnie po czym stanął na własnych nogach, podając mi dłoń abym i ja mogła powstać.
-Dzię...dzię... dziękuję ci bardzo- wydukałam w końcu dalej będą w szoku tym co właśnie się zdarzyło.
-Nie ma sprawy. Lubię ratować damy w opałach- chłopak od razu uśmiechnął się pokazując przy tym swe śnieżnobiałe zęby.
-Jak mogę ci się odwdzięczyć?- słowa wyleciały z moich ust bez głębszego zastanowienia przyglądając się bacznie reakcji Ash'a. Chłopak przetarł swoje mokre od kropelek potu czoło po czym otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć.
-Co powiesz na koktajl owocowy tutaj w kafejce. To będzie takie małe podziękowanie z twojej strony.
-Yyy właściwie to jestem tutaj z przyjaciółką, która aktualnie gdzieś zniknęła więc mam trochę czasu.- rozglądając się po parkingu dałam do zrozumienia chłopakowi że możemy iść do środka.
Ale gdzie wyparowała moja przyjaciółka. Napisałam do niej szybko sms na którego odpowiedź długo nie musiałam czekać.
Od Diana: Aktualnie przymierzam drugą sukienkę więc jak skończysz flirtować to zadzwoń. 
Uśmiechnęłam się mimowolnie do telefonu jak jakaś wariatka. Przynajmniej miałam trochę czasu aby dowiedzieć się czegoś o tajemniczym chłopaku. Zamówiliśmy ten sam smak koktajlu i usiedliśmy na przeciwko siebie w kawiarni wpatrując się w swoje oczy bez jakiejkolwiek rozmowy. 
-Proszę, dwa koktajle bananowe dla młodych zakochanych- powiedziała kelnerka przynosząca nam nasze zamówienie i stawiając na blacie stolika. 
Parsknełam lekko śmiechem a moje policzki od razu oblały się rumieńcami. Ashton skinieniem głowy podziękował po czym zaczął się śmiać razem ze mną. Rozmawialiśmy dość długo praktycznie o samym duperelach. Całkowicie nie wiedziałam czemu Diana bała się go skoro był to tylko uroczy nastolatek z genialnym poczuciem humoru. Opowiedział mi o swojej rodzinie i o tym jak przeprowadził się tutaj po rozwodzie razem z mamą z Sydney. Ja powiedziałam mu o śmierci mamy ale nie był jakoś bardzo tym zaskoczony bo za pewne doszły już go o tym słuchy. Miłą pogawędkę przerwał dźwięk sms który przyszedł na mój telefon. Numer był zastrzeżony co trochę mnie zdziwiło. 
Od Nieznany: Jeśli chcesz zobaczyć tatusia całego i zdrowego przyjdź do parku o 03.15 jutro. Spróbuj zawiadomić gliny to razem z ojczulkiem będziesz wąchać kwiatki od spodu. 
Uśmiech szybko zeszedł z mojej twarzy. Mój ojciec był w niebezpieczeństwie a ja nikomu nie mogłam o tym powiedzieć.  
_________________________________________________________________________________

Końcówka do dupy. No cóż nie zawsze się udaje. Dziękuję za te miłe komentarze oraz za dodawanie się od obserwatorów. To na prawdę motywuje. 
W następny rozdział będzie poświęcony innej osobie niż Blair ale jakiej to przekonacie się niedługo. Jeszcze raz wam dziękuję ze odwiedziny. 
Natyy

6 komentarzy:

  1. Super rozdział. Pojawił się Ash jako super bohater :D Żal mi trochę Blair :/
    Pisz szybko kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dopiero zaczęłam czytać i wciągnęło mnie na maksa.
    Piszesz super kochana aż chce się czytać! *.*
    Szkoda mi Blair bo po tej tragedii teraz kolejna ważna osoba dla niej jest w niebezpieczeństwie.
    Czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  3. ooo kurcze, rozkreca sie :D
    Piszesz tak, ze chce sie coraz wiecej, wiem czekam na kolejny rozdział :*
    http://photos-are-memories.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. W końcu jest więcej Ashtona. XD
    To był najlepszy rozdział ze wszystkich, :3
    Ale musze się dowiedzieć kto jej wysłał tego smsa, więc pisz szybko. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Akcja idzie dalej, ja jestem pierwszy raz, ale jak mnie powiadomisz to może jeszcze wpadnę i ocenie to bardziej :)
    Tymczasem zapraszam do siebie. Chętnie zobaczę Twoją opinię na temat mojej pracy :) nazawsze-imagine.blogspot.com/ Chris czeka abyś skomentowała jego wysiłki ;) Zapraszam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Chcesz by twój blog został oceniony i zrecenzowany?
    Zgłoś się do "Recenzje bez granic"!
    http://recenzje-bez-granic.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz wywołuje na mojej twarzy uśmiech i motywuje do dalszego pisania. Dziękuję <3

Wattpad/Save me